| strona główna | sieć
alarmowa | odpowiedzi na pytania
| nasze referencje | wiadomości | komunikaty |
CZY RZECZYWIŚCIE W POLSCE
REFORMUJE SIĘ OBRONĘ CYWILNĄ?
W związku z publicznymi wypowiedziami ścisłego Kierownictwa Urzędu Szefa Obrony Cywilnej Kraju - wyraźnie tendencyjnymi, bardzo daleko odbiegającymi od realiów, nacechowanymi frazeologją, których celem według mnie bynajmniej nie jest troska o stworzenie nowoczesnego modelu obrony czy ochrony cywilnej, bowiem rzecz nie w nazwie - pozwalam sobie wyrazić moje osobiste zdanie.
Nie chcę dociekać jakie motywacje i cele postawiło przed sobą obecne Kierownictwo Urzędu pragnę zaś oprzeć swoją opinię na przesłankach merytorycznych i realiach.
Obrona Cywilna, niezależnie czy funkcjonująca w
systemach totalitarnych, czy w społeczeństwach o wysokim poziomie cywilizacji i
demokracji ma i prawdopodobnie będzie miała jeden cel zasadniczy, a mianowicie
przygotowanie państwa, wszystkich jego organów, służb, zasobów materiałowych,
techniki, wreszcie całego społeczeństwa do ratowania, udzielania wszelkich form
humanitarnej i logistycznej pomocy ofiarom skutków konfliktów zbrojnych,
katastrof i klęsk żywiołowych. Jest więc systemem powszechnym i
interdyscyplinarnym. Tak stanowi prawo międzynarodowe, tj. Protokoły
dodatkowe I i II z 1977r. do Konwencji Genewskich z 1949r. Polska ratyfikując
te Protokoły w dniu 19 września 1991 roku, została tym samym zobligowana do ich
respektowania i wypełniania zawartych w nich postanowień.
Tak mówi prawo, a rzeczywistość ?
Polsce, nie z własnej woli uwikłanej w Układ Warszawski, groziło począwszy od lat 50-tych widmo zmasowanego użycia broni masowej zagłady tj. jądrowej, chemicznej, być może i biologicznej, i to ze strony obu bloków militarnych. Byłaby to główna arena ich zmagań. Co wówczas i przez długie dalsze lata miało być priorytetem w ochronie ludności?
Czy budowa schronów i ukryć przed opadem promieniotwórczym, kompletowanie masek przeciw gazowych, odzieży ochronnej, apteczek ABC, czy zakupy nożyc do cięcia blach karoseryjnych, ratowniczych łodzi i śmigłowców. Teoretycznie można było wybierać, ale w praktyce przy mocno ograniczonych środkach (Obrona Cywilna bynajmniej nie była rozpieszczana przez władzę) wybrano oczywisty priorytet.
Tak, prawdą jest, że tak była przygotowana polska obrona cywilna, ale nie tylko nasza.
W obliczu realnego zagrożenia bronią chemiczną
mieszkańców Izraela, poprzedzającego atak Iraku na Kuwejt, rząd Izraelski
skupował w trybie pilnym maski przeciw gazowe, odzież ochronną, apteczki ABC od
wielu państw, w tym także od Polski. Za pieniądze uzyskane z tej transakcji
zakupiono nowoczesny sprzęt ochronno ratowniczy, który ówczesny Sztab Obrony
Cywilnej Kraju przekazał (w 1992r.) m.in. szeregu Komendom Wojewódzkim
Państwowej Straży Pożarnej Krakowa, Katowic, Szczecina i innym.
Proces transformacji polskiej obrony cywilnej
rozpoczął się już po roku 1987, po pamiętnej dla całego świata awarii reaktora
jądrowego w Elektrowni Czarnobylskiej. Od tamtego wydarzenia w wielu państwach
zapoczątkowano procesy przewartościowywania obrony cywilnej na zagrożenia
technologiczne, cywilizacyjne i klęski żywiołowe. Z tej lekcji wyciągnięto
wnioski także i u nas o czym nie wiecie lub nie chcecie wiedzieć Szanowni
Panowie z Kierownictwa OC, a oto kilka tylko przykładów:
1. W latach 1990 - 91, na podstawie wcześniejszych wytycznych Szefa Obrony Cywilnej Kraju rozpoczęto tworzenie we wszystkich województwach, miastach, a także gminach Zespołów ds. Nadzwyczajnych Zagrożeń, odpowiednio przy Wojewodach, Prezydentach i Burmistrzach miast.
Celem była integracja i systemowe przygotowanie wszystkich sił ochronno - ratowniczych i porządkowych, w obliczu istnienia w Polsce ponad pięćdziesięciu różnego rodzaju tzw. administracji specjalnych, nie podlegających Szefom administracji terenowej. Nikt inny z taką konsekwencją nie walczył z tymi Zespołami jak ówczesna Komenda Państwowej Straży Pożarnej, w sojuszu z Głównym Inspektorem Ochrony Środowiska.
Ponieważ Zespoły ds. Nadzwyczajnych Zagrożeń zaczęły odnosić sukcesy w walce z nieszczęściami, utworzono alternatywne, bo nie współpracujące, Krajowe i Wojewódzkie Centra Koordynacji Ratownictwa. Apogeum działań destrukcyjnych przyszło nieco później, bo w 1997r., kiedy to niewiadomo z jakiego powodu, ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji wprowadził swoim rozporządzeniem z dnia 27 czerwca 1997 r. w miejsce dotychczasowych wyżej wymienionych Zespołów - Zespoły ds. Ratownictwa i Ochrony Przeciwpożarowej, a więc o zawężonej skali problemowej, de facto o tych samych składach osobowych jak poprzednio, ale za to z Komendantem Wojewódzkim PSP jako I-szym Zastępcą, który notabene nie podlega Wojewodzie, Prezydentowi Miasta czy Burmistrzowi. Prawda, że fenomenalne?
2. W latach 1993 - 94 na podstawie Rozporządzenia RM w sprawie OC z dnia 28 września 1993 r., ówczesny Sztab Obrony Cywilnej przygotował Koncepcję, uzgodnioną ze wszystkimi resortami o utworzeniu ogólnokrajowego, interdyscyplinarnego w swoich rozwiązaniach Systemu Wykrywania i Alarmowania, a w tym Podsystemu Wczesnego Ostrzegania o nadzwyczajnych zagrożeniach ludzi i Środowiska, a następnie przygotował projekt odpowiedniej Uchwały RM.
Niekwestionowaną istotą tego "Systemu..." było to, że rozwiązywał on problemy zbierania i analizy informacji o różnego rodzaju zagrożeniach: pożarach, powodziach, katastrofach budowlanych, awariach itp., angażując wszystkie możliwe siły i środki niezależnie od ich organizacyjnego usytuowania i przynależności. Były to po prostu "oczy i uszy" Wojewodów i Burmistrzów wsparte odpowiednio przygotowywanymi Krajowym, Wojewódzkimi i Miejskimi Ośrodkami Analizy Danych i Prognozowania.
Pan jednak, Panie Generale Dela na posiedzeniu Komitetu Spraw Obronnych Rady Ministrów Panu Przewodniczącemu Komitetu Ministrowi Milczanowskiemu zasugerował, że system ten jest niezgodny z tzw. "ustawami strażackimi" i rozpoczął Pan budowę systemu konkurencyjnego, w oparciu o urządzenia alarmowe Ochotniczych Straży Pożarnych (był wtedy mocny sojusznik - Druh Pawlak, Szef OSP).
Co dzisiaj jest w zamian? Otóż ani jedno, ani drugie. Choć są one nieporównywalne jakościowo.
3. Kosztem znacznego zaangażowania Wojewódzkich, Miejskich i Gminnych Inspektoratów OC tworzono przez kilkanaście lat, z udziałem szeregu entuzjastów formacje Obrony Cywilnej, na miarę skromnych możliwości finansowych i sprzętowych. Formacje te o różnym składzie i przeznaczeniu (m.in. medyczno - sanitarne, porządkowo - ochronne, ratownictwa: kolejowego, energetycznego, chemicznego, wodnego, lotnictwa łącznikowego i transportowego na bazie Aeroklubu Polskiego, Oddziały Pierwszej Pomocy Medycznej na bazie szpitali i ZOZ), tworzyły to zaplecze ochronno - ratownicze, które dzisiaj jest permanentnie niszczone.
Dysponowały one sprzętem przede wszystkim własnym tj. z gospodarki narodowej, ale stworzony został określony potencjał. Na takich rozwiązaniach działa przecież obrona cywilna w wielu innych państwach. Jest to bowiem dopiero trzeci rzut wspierający akcje ochronno - ratownicze. Pierwszym są profesjonalne siły policji, straży pożarnej, pogotowia ratunkowego, służby miejskie, drugi - to wojsko wraz ze swoją logistyką lub Gwardia Narodowa, czy też wojska obrony terytorialnej.
Wypowiadając się Szanowni Panowie z taką estymą na temat powszechności udziału stowarzyszeń i organizacji humanitarnych w OC, sami kładliście kłody pod nogi sprawnie działającym ratownikom z PL-CB Radio, którzy byli niezastąpieni podczas ubiegłorocznej powodzi ze swoją łącznością i aktywnością.
4. Propaganda
"wielkomocarstwowości" prowadzona w latach 1991 - 96 prowadzona przez
ówczesne Kierownictwo Państwowej Straży Pożarnej, sukcesywnie doprowadzała do
zerwania utrwalonych form dobrej i długoletniej współpracy w terenie pomiędzy
personelem OC a Państwową Strażą Pożarną.
Deprecjacja na łamach prasy chęci pomocy ze strony członków
formacji OC podczas pożaru w Kuźni Raciborskiej, a wręcz ich ośmieszanie
cytuję:
"formacje OC w trampkach do pożaru", miała doprowadzić do powszechnej świadomości, że tzw. system ratowniczo - gaśniczy będzie przysłowiowym panaceum na wszystkie katastrofy, klęski żywiołowe, czy nie daj Boże na wojnę."
Ta praktyka przyniosła również inne efekty destrukcyjne także w siłach zbrojnych. Prowadząc systematycznie od 1993 roku zajęcia w Sztabie Generalnym i Okręgach Wojskowych na temat pomocy wojska podczas katastrof i klęsk żywiołowych słyszałem coraz częściej samo uspokajające wypowiedzi wielu oficerów, "dlaczego mamy przygotowywać siły zbrojne do niesienia pomocy ludności cywilnej w czasie pokoju, kiedy słyszeliśmy, że system ratowniczo - gaśniczy wszystkie te zadania wypełni z powodzeniem."
Może by i tak zostało, gdyby nie powódź 1000-lecia!
5. Aby przygotować w kraju szerokie zaplecze do ratowania i ochrony ludności Centralny, i 5 Międzywojewódzkich Ośrodków Szkolenia Obrony Cywilnej od ponad 10 lat przygotowywało systematycznie nie tylko etatowy personel OC różnych szczebli, ale przede wszystkim specjalistów z różnych dziedzin gospodarki, administracji publicznej, specjalnej, organizacji i stowarzyszeń oraz komendantów różnych formacji OC.
Już od 1990 roku sukcesywnie dokonywano zmian w problematyce szkoleń zdecydowanie preferując tzw. "zagrożenia czasu pokoju" tj. awarie, katastrofy i klęski żywiołowe, wnosząc przy tym cały szereg nowych, europejskich rozwiązań w tym zakresie (na pewno Panie Doktorze Roguski nie uczono w tych Ośrodkach "budowy Kałasznikowa", robiono to bowiem na zajęciach "przysposobienia obronnego" w szkołach średnich). Dziś, Centralny Ośrodek z jego ponad 30 osobową wysoko kwalifikowaną kadrą dydaktyczną w ogóle nie szkoli, a Międzywojewódzkie zapewne niedługo także padną.
W latach 1989 - 1996 kolejno co miesiąc w poszczególnych województwach organizowano ćwiczenia obrony Cywilnej, w których udział brało kilkaset, a niekiedy i kilka tysięcy uczestników z Urzędu Wojewódzkiego, Urzędów Miast i Gmin województwa, członków formacji OC i wszystkie służby ochronno - ratownicze.
Ćwiczenia takie były praktycznym sprawdzianem stopnia integracji i współdziałania wszystkich służb z organami kierowania, podczas organizacji i przebiegu akcji niesienia pomocy ludności cywilnej. Od ponad dwóch lat przerwano i to.
I na koniec.
Ubolewania godny jest fakt, że zakres i skala
dotychczasowego dorobku polskiej obrony cywilnej jest tak deprecjonowana, a
przy tym na tak żenująco niskim poziomie, w oderwaniu od uwarunkowań
legislacyjnych, organizacyjnych, struktury organizacyjnej państwa, a przede
wszystkim nie prowadzona w sposób merytoryczny, a za pomocą chwytliwych,
wyświechtanych frazesów "pod czytelnika". Nie bez kozery w nagłówku
do artykułu w Rzeczpospolitej pt. "Polak chroniony cywilnie",
wspomina się o sporze pomiędzy MSWiA i MON-em. Konia z rzędem temu, który poza
frazeologią przeczytałby w prasie lub usłyszał w radio czy w telewizji,
merytorycznie uzasadnioną wizję nowej Obrony Cywilnej Rzeczpospolitej Polskiej.
Jest za to wiele złośliwości, negacji i koszmarna wizja budowania
"nowego", na zgliszczach "starego".
A czegoż może obawiać się MON? Są to oczywiście tylko moje
przypuszczenia. Sądzę jednak, że nasze rychłe wejście do struktur
euroatlantyckich, a zwłaszcza do NATO, wiąże się z niezwykle ważnym problemem
jakim jest ochrona ludności cywilnej w sytuacjach ekstremalnych tak pokoju jak
i wojny. Wyższy Komitet Planowania w Sytuacjach Nadzwyczajnych (Civil Emergency
Planning Committee) z konieczności będzie wymuszał na nas systemowe, racjonalne
i nowoczesne podejście do tego tak ważnego problemu.
Czy jesteśmy na to gotowi, czy będziemy dalej improwizowali, używali epitetów zamiast konkretów, unikając merytorycznej zawartości, eliminując ze stanowisk w OC specjalistów z bogatym doświadczeniem z Wojewódzkich i Miejskich Inspektoratów OC tylko dlatego, że noszą oni mundur oficera Wojska Polskiego, a nie Strażaka?
Panowie, dokąd zmierzacie?
Dr inż. Janusz BAGIŃSKI
były Szef Sztabu Obrony Cywilnej Kraju
Przewodniczący Społecznej Krajowej Rady Ratownictwa